Archiwum
Zakładki:
tu pisz
współ_rymię
Bywam
Zawieszone?
|
czwartek, 22 lutego 2018
tak tęsknię za twoim spojrzeniem, tym wymyślonym, którego nigdy, nigdy nie było, nigdy nie było
poniedziałek, 29 stycznia 2018
Co roku - albo w grudniu, albo w styczniu - podsumowuję tutaj swoje czytelnicze osiągi (lub ich brak). Nie inaczej będzie i tym razem. Choć chyba w końcu już tak całkiem doszłam do tego, że wcale nie o osiągi chodzi (pozdrawiam Cie, Waterloo :*). Czytelniczo 2017 był najsłabszy od wielu, wielu lat. Przeczytałam tylko 7 książek. Z czego ostatnią chyba we wrześniu, podczas przedłużonego, pooperacyjnego zwolnienia. I od tego momentu w zasadzie nic. Z jednej strony - duży dziergałam, a wtedy raczej słucham lub (co częstsze) oglądam. Seriale, filmy, vlogi, co się nawinie. Ale też z drugiej strony dopadł mnie zwykły czytelniczy zastój. Tak też bywa. Za to wśród tych kilku tytułów znalazły się dwa tomy opowieści, przy której zarywałam noce (bo mogłam, bo zwolnienie), przy której wyłam, szlochałam, moczyłam poduszki. Dużo w trakcie myślałam. O sobie, o swoich tajemnicach. O tym, że też ich trochę mam, choć sama siebie bym nie podejrzewała. Bardzo kobieca opowieść, mocno osadzona w rzeczywistości XX wieku - od początku niemal po sam koniec, ciekawa narracyjnie, wątki plączą się lub wydają całkiem od siebie odklejone, by finalnie dopiero odkryć przed czytelnikiem, co je łączy. No i opowieść z perspektywy Gruzji, a nie Europy, co sprawia, że tym bardziej zaciekawia. Ósme życie. Dla Brilki. Polecam. A cała lista wygląda następująco: 1. Nino Haratischwili - Ósme życie. Dla Brilki. Tom I 2. Aleksandra Chrobak - Beduinki na Instagramie. Moje życie w Emiratach (nie polecam!) 3. Jan Grzegorczyk - Perła (kto mi zajumał 2 i 3 tom opowieści o księdzu Groserze?!? chciałam sobie odświeżyć całość, i okazuje się, że piękne wydanie, wygrane w konkursie, na nieistniejącym już portalu tutej.pl, poszło gdzieś w ludzi i nie wróciło :/). 4. Katarzyna Kołczewska - Idealne życie 5. Katarzyna Kołczewska - Kto, jak nie ja 6. Marta Biernat - Rekin i baran. Życie w cieniu islandzkich wulkanów. 7. Nino Haratischwili - Ósme życie. Dla Brilki. Tom II
poniedziałek, 01 stycznia 2018
No więc okazuje się, że nieważne: piłeś czy nie piłeś, kac w Nowy Rok być musi. Pełnia księżyca, wiatr z zachodu, niżowy front. Ale mimo ćmienia głowy-cieszy mnie ten dzień. Nieznośny 2017 się skończył. Nawet nie podejrzewałam, że będzie tak kiepski. Był. Tzn wiem, zawsze mogło być gorzej. Ale naprawdę liczę, że 2018-ty (edited) udowodni, że może być też lepiej.
wtorek, 05 grudnia 2017
Nie wiem, ile kosztowało zorganizowanie wystawy prac Fridy Kahlo i Diego Riviery w Poznaniu. Nie mam pojęcia, jak się budżetuje takie wydarzenia. Wiem jednak, że niezależnie od tego, ile to było, to każda złotówka wydana na promocję i marketing, była dobrą inwestycją. Wystawa jest rozreklamowana w całym kraju. O niej się mówi. Na nią się wybiera. Przyjeżdża do Poznania specjalnie dla niej. Opowiada w telewizji śniadaniowej i radiowym domu kultury. Bilety na weekendowe zwiedzanie wyprzedają się z nie mniej niż tygodniowym wyprzedzeniem. Swój bilet na weekend, który minął, kupowałam dwa tygodnie wcześniej i wolnych wejść na sobotę już nie było, a na niedzielę już tylko na godzinę 18. To w ogóle ciekawe. Bilety sprzedawane są na 2-godzinne bloki zwiedzania, a nie jako po prostu wejście na wystawę. Podobno chodzi o zachowanie względów bezpieczeństwa przy zakładanym dużym zainteresowaniu. Ale może też o to, żeby to duże zainteresowanie wygenerować?
Tak czy owak... nie mówię, że to wystawa zła.
Chyba tylko, że spodziewałam się, albo miałam nadzieję na więcej prac samej Fridy. A tych naliczyłam może kilkanaście. I niedosyt. Szczęśliwie sporą część wystawy stanowiły fotografie.
Frida jawi się na nich pełna życia, witalności; co przecież nie takie oczywiste, zważywszy dziecięce polio i nastoletni wypadek autobusowy, a w jego konsekwencji dziesiątki operacji i miesiące spędzone w gipsie. Na zdjęciach wspólnych z Diego często widać, że pozują, że zdjęcia ustawiane, a oni świadomie do nich układający się. Ale po drugiej stronie - wiele zdjęć pokazujących wiele czułości. Nie brakuje tam śmiechu i jakiejś nieuchwytnej dziewczęcości. Zauroczyło mnie zdjęcie, na którym z koleżanką porównują swoje korale. No cudo, sami zobaczcie.
![]() Wiecie, co uderzyło mnie najbardziej? Że w rzeczywistości była znacznie, znacznie ładniejsza niż na swoich obrazach. I to jest chyba najbardziej uniwersalna myśl o kobiecości, jaka mi po tej wystawie została.
I teraz tak. Nie mówię, że nie warto. Bo kultura, głupcze, i tak dalej. Ale nie wiem, czy nie więcej kultury zażyłam w ten weekend na festiwalu Szanta Claus (<3) czy Cichej nocy w kinie.
czwartek, 16 listopada 2017
|